David Anziska, amerykański prawnik, reprezentuje byłych studentów w sprawach przeciwko 15 szkołom prawniczym i ma zamiar pozwać kolejne 20 ośrodków. Głównym zarzutem kierowanym pod adresem szkół jest permanentne wprowadzanie studentów w błąd, poczynając już od etapu ich rekrutacji. Pomimo recesji panującej na większości rynków usług od 2008 roku, szkoły prawnicze nadal twierdzą, że są w stanie zagwarantować zatrudnienie 90 - 95 procentom swoich absolwentów.
Problem polega na tym, że liczby ze statystyk odzwierciedlają absolwentów, którzy znaleźli zatrudnienie gdziekolwiek, włącznie z pracą w supermarkecie. Nie odróżniają baristy od „bartendera”.
Z jednej strony, nie tylko edukacja otwiera możliwości zdobycia pracy. Niezwykle ważne jest doświadczenie, także to zebrane podczas studiów. Według danych, jakie prezentuje David Anziska, tylko 35-40% amerykańskich absolwentów prawa ma szanse na zatrudnienie w zawodzie. Na więcej nie pozwala rynek. Studenci czują się oszukani; uczelnie twierdzą, że brak wyszczególnienia typów zatrudnienia nie jest ani oszustwem, ani celowym wprowadzeniem w błąd.
Rozwiązaniem problemu może być zobowiązanie szkół prawa do podawania bardziej szczegółowych informacji lub wręcz instrukcji, jak należy interpretować prezentowane przez nie dane. W tym miejscu ciężko jest nie powstrzymać się od stwierdzenia, że proponowane przez Anziska rozwiązania przypominają te, które stosuje się w sektorze prywatnych przedsiębiorców. Dotychczas świadczenie usług edukacyjnych było pojmowane jako spełnianie szczególnej misji. Dziś faktycznie łatwiej jest skojarzyć uniwersytet z instytucją zajmującą się prowadzeniem biznesu. W takim postrzeganiu naszych szkół pomagają między innymi regulacje wprowadzone ubiegłoroczną reformą nauki i szkolnictwa wyższego, nakładające obowiązek podpisywania ze studentami umów. Umowa, jak wiadomo, kreuje między jej stronami zobowiązanie, z którego realizacji strony powinny się wywiązać i, co najważniejsze, z czego mogą być rozliczone.
Ścisk na rynku usług prawniczych w Stanach Zjednoczonych to już fakt. Fakt wytoczenia powództw przeciwko 15 szkołom prawniczym powinien być natomiast alarmem dla „przedsiębiorstw edukacyjnych” także w naszym kraju; przypomnieniem, że ze składanych obietnic należy się wywiązywać. W końcu na polskim rynku usług prawniczych również robi się tłok.
Marta Osowska
www.student.LEX.pl